Archiwa tagu: niebezpieczeństwa

Typowo nietypowi

Być w związku z cudzoziemcem i nie zauważyć jego odmienności kulturowej. Niemożliwe? A jednak!

typowi_nietypowi_1

Zwróciłam na to uwagę, kiedy robiłam pierwsze wywiady do doktoratu. Rozmawiałam wtedy z parami mieszanymi, przeważnie polsko-rosyjskimi, ale nie tylko. Zbierałam materiał o wzajemnej adaptacji kulturowej w związku i o problemach z tym związanych. Niespodzianki zaczęły się już na samym starcie.

„Podczas wywiadów czasem dochodziło do wręcz absurdalnych sytuacji”

Pytam o to, jak to jest, dzielić życie z cudzoziemcem. I co słyszę? Co druga para kręci głową i zawzięcie neguje istnienie jakichkolwiek różnic kulturowych pomiędzy nimi. Tak starannie, że na początku naprawdę w to wierzę. Wierzę również wywiadom dziennikarskim, które czytam w prasie, wierzę wypowiedziom na forach internetowych. Wierzę, ale nie jestem w stanie zrozumieć. Nie ma różnic kulturowych pomiędzy Polakiem a Niemką? Nie ma żadnych różnic kulturowych pomiędzy Polką a Koreańczykiem?

Podczas wywiadów czasem dochodziło do wręcz absurdalnych sytuacji. Dziesięć minut wcześniej moi rozmówcy jednogłośnie przekonywali mnie, że nie odczuwają żadnych różnic kulturowych, że te różnice w ogóle nie istnieją, że to jakieś nieporozumienie, przecież wszyscy są przede wszystkim ludźmi, a już w drugiej kolejności, powiedzmy, Polakami i Francuzami. A teraz wyraźnie – w mojej obecności! – denerwują się na siebie: „u was to tak”, „a u nas to siak”.

 Zrozumiałam, że coś tu jednak nie tak i zmieniłam strategię. Zaczęłam na początku rozmowy pytać ogólnie o cechy specyficzne narodowości moich rozmówców. Dopiero nasłuchawszy się opowieści o tym, że Rosjanie są tacy a tacy, a Polacy to robią to i to, pytałam: to jak sobie państwo z tym radzą? I… zazwyczaj zapadała krótka cisza, po czym przebrzmiewały sakramentalne słowa: „Ale on jest takim nietypowym Rosjaninem, to wszystko co powiedziałam, jego w ogóle nie dotyczy!” I dalej – dobrze już mi znany refren: „Między nami nie ma żadnych różnic kulturowych, tak samo myślimy, tak samo działamy”.

„W uczuciowych związkach międzynarodowych są sami nietypowi Koreańczycy i Japonki, nietypowi Amerykanie i Szwedzi, nietypowi Rosjanie i Ukraińcy”

Iluż tych „nietypowych” poznałam, prowadząc badania! O ilu „nietypowych” przeczytałam! W uczuciowych związkach międzynarodowych są sami nietypowi Koreańczycy i Japonki, nietypowi Amerykanie i Szwedzi, nietypowi Rosjanie i Ukraińcy. W książkach innych badaczy spotkałam te same obserwacje. Polki masowo żyją z nietypowymi Niemcami, a Polacy dzielą dach nad głową z Wietnamkami, które co prawda mówią po wietnamsku, ale w żaden inny sposób nie manifestują swojej wietnamskości. To samo, ma się rozumieć, dotyczy również niemieckich i wietnamskich teściowych…

High angle view of a businessman standing amidst businesspeople

Tak więc, będąc w związku mieszanym, stanowczo zaprzeczamy istnienie jakichkolwiek różnic i, co za tym idzie, zgrzytów kulturowych w rodzinie. Przyparci do muru, oświadczamy, iż nasz „egzotyczny” partner tylko wydaje się egzotycznym, bo jest „nietypowym” przedstawicielem swojego narodu. Czyli całkiem swojski. To zjawisko tak bardzo rzuca się w oczy badaczom, że zostało tematem rozważań naukowych. AmerykaniePaul C. Rosenblatt, Terri A. Karis i Richard R. Powell szczegółowo omówili negowanie odmienności kulturowych w książce o rodzinach międzyrasowych. Doszli do wniosku, że jest to mechanizm obronny, który bezwiednie jest stosowany przez większość par mieszanych. Zachwyt egzotyką charakterystyczny dla początku znajomości z budzącym ciekawość cudzoziemcem z czasem mija. Po ustabilizowaniu się w związku, nawet najbardziej nietuzinkowym, ludzie zazwyczaj chcą już budować własną normalną codzienność, już nie chcą tak bardzo się wyróżniać. Bycie w centrum uwagi wszystkich napotkanych osób na dłuższą metę jest bardzo uciążliwe, chyba że ma się odpowiedni charakter. Nawet celebryci, których zawód polega na byciu znanym, w pewnym momencie mają tego dosyć i zaczynają aktywnie bronić swojej prywatności. Tak samo osoby tworzące rodzinę z cudzoziemcem nadają przekaz, który Rosenblatt, Karis i Powell sformułowali jako „nie jesteśmy wyjątkowi”. Jesteśmy tacy sami jak każde inne małżeństwo, nie dzielą nas żadne specyficzne różnice, nie ma o co nas pytać, nie ma co wchodzić w butach w nasze życie prywatne i zadawać idiotyczne pytania! Jeżeli natomiast te różnice jednak są zbyt oczywiste i nie da się tak po prostu je zanegować, na scenę wkracza argument o „nietypowości” partnera.

„Osobiście uważam takie podejście za bardzo niebezpieczne”

Owszem, podczas wywiadu czasem się trochę ściemnia, bo kto by przed obcym z dyktafonem się spowiadał! A jednak przekonałam się, że w wielu przypadkach ta postawa była najzupełniej szczera.

Osobiście uważam takie podejście za bardzo niebezpieczne zarówno dla relacji w związku, jak dla własnej integralności psychicznej i emocjonalnej. Budujemy sobie iluzję, która stwarza poczucie bezpieczeństwa, ale stajemy się przez to bezbronni przed rzeczywistością. Skonstruowany w ten sposób domowy światek jest bardzo kruchy, i może go zburzyć najdrobniejsza zmiana. Wystarczy, że wymagający już opieki teściowie przeprowadzą się na starość ze swoich odległych (albo nawet i bliskich geograficznie i kulturowo) stron do nas. W sposób nieunikniony wypełnią wtedy nasz dom tą obcością, na którą tak starannie zamykaliśmy oczy i będziemy na to zupełnie nieprzygotowani.

typowi_nietypowi_3

Druga rzecz to więź z partnerem, która jest tym głębsza i mocniejsza, im lepiej siebie nawzajem poznajemy. Nigdy do końca nie zrozumiemy reakcji i skojarzeń najbliższej nam osoby, jeżeli nie zadamy sobie trudu zmierzyć się z obrazem świata, w którym została wychowana. Nie z ułamkiem, który leży na powierzchni, tylko z całokształtem innego modelu społeczeństwa, ze wszystkimi ciemnymi jego stronami, które nasz partner może sam chciałby usunąć w cień.

Ale to też nie jest wszystko. Odrzucając „obcość” partnera i jego rodziny, pozbawiamy siebie wielkiej przyjemności i wspaniałej zabawy! Jeden z moich znajomych powiedział kiedyś, że gdyby miał taką moc, zrobiłby małżeństwa mieszane obowiązkowymi. „To otwiera na inny świat, niesamowicie poszerza horyzonty! Dostałem w prezencie zupełnie za darmo, bez studiowania filologii itd., całą inną kulturę, cały inny świat!” – tak powiedział o sobie. Przekonani o „nietypowości” naszych ukochanych cudzoziemców, wyrzucamy do śmieci zawartość pięknie zapakowanego prezentu i próbujemy cieszyć się z opakowania.

„Czy nie jestem zbyt niesprawiedliwa w swoim osądzie?”

Pisząc to, zastanawiam się, czy nie jestem zbyt niesprawiedliwa w swoim osądzie. Czy partnerzy tych wszystkich „nietypowych” Niemców, Amerykanów i Koreańczyków nie mają przypadkiem racji? Przecież każdy człowiek jest inny, a uwarunkowania kulturowe nie są sztywną matrycą produkującą identyczne jednostki. W końcu schematy wyniesione z domu można świadomie odrzucić. Poza tym, z biegiem lat partnerzy upodobniają się do siebie. Może ten „nietypowy” Holender ma tyle doświadczenia wielokulturowego, jest tak elastyczny, że rzeczywiście potrafił się skutecznie spolonizować? Może ta Czeszka od wczesnego dzieciństwa przeprowadzała się z rodzicami z kraju do kraju i ma we krwi mozaikę kultur i tożsamości? Może! Oczywiście, że może. Takie osoby barwnie opowiadają, jak przekształcał się ich model kulturowy, a – co ciekawe – ich partnerzy dumnie mówią o dzielących ich odmiennościach. W leksykonie tych ludzi nie ma słowa „nietypowy”, oczywiście w kontekście pochodzenia. Oni już dawno rozłożyli wszystko na czynniki pierwsze i doskonale wiedzą, jakie elementy i w jakich proporcjach tworzą unikalną „przeplatankę kulturową” ich związku

A teraz obrazek z moich badań. Polski mąż, który mówi, że jego zagraniczna żona jest nietypową Rosjanką. Przy tym w ciągu dziewięciu lat małżeństwa nie nauczył się rosyjskiego („Po co? Przecież mieszkamy w Polsce!”), w Rosji był raz turystycznie i raz przed ślubem („I na razie mi wystarczy”), nie czyta rosyjskich książek („Nie mam czasu”) ani nie ogląda rosyjskich filmów („Nic tam nie rozumiem”), jak żona rozmawia po rosyjsku z koleżankami, to nie wie z czego się śmieją i czym się przejmują („Jak będzie coś ważnego to mi przetłumaczy”).

Czy zna rzeczywiste oblicze Rosji, Rosjan i „rosyjskości”? Nie. Czy może wiarygodnie ocenić, czy jego żona jest typową albo nietypową Rosjanką? Nie. Czy może wnioskować o charakterze różnic kulturowych dzielących go z żoną? Nie! Czy mogę mu uwierzyć, kiedy mówi, że jego żona w ogóle niczym się nie różni od Polek? Nie. Przepraszam. Naprawdę, nie mogę… Przecież uważa ją za „nietypową” tylko dlatego, że nie odpowiada jego stereotypowi Rosjanki, no i żeby nie trzeba było sobie zaprzątać głowę całą tą egzotyką.

Powstrzymam się od dalszych komentarzy, przecież poświęcił mi swój czas i nie chcę być niewdzięczna. Powiem tylko o jego żonie, mojej rodaczce. Była bardzo smutna, kiedy zapytałam ją, czy nie brakuje jej rosyjskości w swoim polskim domu. I wyraźnie mi zazdrościła tego, że mój polski mąż puszcza mi czasem wieczorem satyryczne kabareciki rosyjskie z YouTube’a i razem się z nich śmiejemy, on, typowy Polak, i ja typowa Rosjanka.